Trochę śmiesznie to brzmi, czytasz tekst oczami, a w tytule: usłysz. 🙂
Nam się niekiedy wydaje, że skoro bozia dała uszy, to słuchać umiemy na piątkę i poprawiać nie ma co. A ja się ostatnio zdziwiłam, kiedy padło pod moim adresem: bo Ty ciągle przerywasz. Że ja? Przecież ja jestem wybitnym rozmówcą, w lot wszystko łapię. No tak, tyle że bliźni czuje się nie wysłuchany. I on się wtedy frustruje, a może nawet boi. Może poczuć się odrzucony lub oceniony z powodu swojej prawdy, więc milknie. Strategia znana od dzieciństwa: żeby mamusia była zadowolona.
Przypomniało mi się, jak ważne jest pytanie: co czujesz, jak się czujesz? A w domyśle: czego ja być może nie zauważam? To nie jest pytanie o mnie (co ja mogę zrobić), tylko o bliźniego (jak Ty się czujesz). I teraz najważniejsze: spokojne słuchanie, przyjęcie tego co jest. Bez dyskredytowania, mówienia że komuś się wydaje, bronienia się, kontrargumentów. To nie dyskusja, to otwarcie się na informację. Może nie być różowo, ale warto przyjąć i uszanować to co jest, podziękować. Być może będą z tego owoce, kiedy sobie temat przemyślimy.
Mam takie marzenie, abyśmy tworzyli wokół siebie bezpieczny świat, w którym bliscy nie boją się mówić.